Mamy czas dla siebie

/
0 Komentarze
Ile, tak na prawdę w ciągu dnia, Mama ma czasu TYLKO dla siebie? Chyba każdy wie, że nie wiele. Tym bardziej mama dwójki lub więcej dzieci.
Kiedy był tylko M. miałam wspaniały rytm dnia. M. jest śpiochem, po trzech pierwszych, koszmarnych miesiącach (kolki) nastał błogi czas. Wstawaliśmy ok. 8:30, śniadanko, kawka, program śniadaniowy, spacer, obiad, wspólna drzemka, wspólna zabawa, później tata przejął małego, ja ogarniałam resztę. Od 19 cisza i spokój. Wszystko spokojnie, bez nerwów, bez pośpiechu.
A teraz?
Teraz jest hard core, czekam na 16 kiedy to wróci Tateczek do domu i choć przez chwilę weźmie ten majdan na siebie. Obecnie mój dzień zaczyna się o 6:30 (różnica jaka jest między moimi dziećmi to nie tylko płeć, dzieli ich wszystko, nie mają ŻADNEJ wspólnej cechy. Jeżeli takowa istnieje, to jeszcze się nie ujawniła) tak więc H. śpiochem nie jest. Śniadanie, niestety jeszcze dla każdego co innego. Ubieranie, w międzyczasie M. już chce się bawić, kiedy właśnie H. zrobiła kupę do świeżego pampersa. I tak dobija godzina 9:30 - pierwsza drzemka H. No to teraz czas zacząć przygotować obiad, bo jak mała Łobuziara wstanie to pora na spacer, szybkie zakupy. Pominę może kwestię ubierania się na spacer, nie chciałabym się już denerwować.
Około 12:30 jemy obiad, godzinę nam na tym zejdzie. Po obiedzie obowiązkowa wspólna zabawa (kolorowanki, puzzle, zabawa w chowanego, w ganianego - na szczęście H. szybko się już przemieszcza, także to Ona goni, M. ucieka). Byle do 15 - druga drzemka. Kiedy H. śpi M. męczy bułę żeby z nim 'pogadać', kończy się zawsze tym, że się bawimy. Jakoś jeszcze szybko ogarnąć mieszkanie, może trochę poprasować, pranie nastawić i inne takie trywialne czynności.
O 18 rozpoczyna się proces kąpielowy, kolacja dla dzieci i około 19:30 'wypad' spać. Kiedy dzieci śpią, sprzątam, jemy spokojnie kolację, piszę bloga.
Jedno mogę powiedzieć na pewno - kawę piję cały dzień. Jak rano zaczynam, tak wieczorem wylewam zimne resztki.
Nie no dobra, nie każdy dzień jest taki kiepski. Małej Łobuziarze idą zęby i jest sajgon, daje popalić. Już mi się słabo robi, jak pomyślę o zbliżającej się delegacji Taty.

Jednak mimo wszystko, mimo tych ciężkich dni, cieszę się, że te dzieciaczki są. Jeżeli mając tę wiedzę, mogłabym cofnąć się w czasie i jeszcze raz podjąć decyzję czy chcę mieć dwójkę, nie zawahałabym się! Posiadanie TEJ dwójki, to najwspanialsze co mnie mogło spotkać.



A jak to u Was wygląda? 



Możesz także polubić

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.