Cukier dzieci nie krzepi

/
1 Komentarze
Tak w sam raz po świątecznym objadaniu, może lepiej byłoby przed świętami, ku przestrodze. No, ale jest jak jest, także czytajcie i dzielcie się swoimi spostrzeżeniami ;-)



Ja znam tylko jedno dziecko, które nie rzuca się na słodycze kiedy je widzi. Mało tego, Ona nie je w ogóle słodyczy, po prostu nie lubi.Autentycznie zazdroszczę jej rodzicom. Oczywiście jest to życzliwa zazdrość.
Moje starsze dziecko swoją przygodę ze słodyczami rozpoczęło przed drugimi urodzinami. I nie mam pojęcia jak to się stało, ale chyba wszyscy z tej radości (!?), że dziecię już je ciasteczka, czekoladki i inne takie, rozpoczęli proces 'pociskania'. Kto da więcej, kto da coś nowego. Przymykałam oko, no bo kto z nas nie jadł w dzieciństwie słodyczy. Ja sama byłam słodyczoholikiem.
M. dostawał w domu słodycze tak o! Bez okazji, po prostu. No może znowu trochę przesadzam, bo nie były to jakieś horrendalne ilości, ale z perspektywy czasu i tak było tego dużo za dużo.
Kryzys nastał dość szybko. M. ledwo się budził i od razu chciał coś dobrego. Tak jak wcześniej nie było problemów z jedzeniem, tak nagle stracił apetyt, oczywiście tylko na konkrety. Na słodycze zawsze ochota była. Miarka się przebrała w momencie, kiedy powiedzieliśmy STOP. Słodycze ok, ale na naszych warunkach. Na pierwsze NIE dostał ataku szału. Zaczął wrzeszczeć jak opętany. Zostaliśmy bez słowa, bo jemu NIGDY takie zachowanie się nie zdarzało. Odmawialiśmy mu nie raz, czy w sklepie zakupu kolejnej zabawki czy też w domu kiedy mówiliśmy, że wystarczy bajek. Wszystko przyjmował spokojnie. A tu taki szał.


Całkiem przypadkowo wtedy natknęłam się na książkę Cukier dzieci nie krzepi. Przeczytałam ją z ciekawości w dwa wieczory. I moje myślenie się zmieniło całkowicie. Nie jestem osobą podatną na sugestie, mam swoje zdanie i raczej nie daję sobie wejść na głowę. Ale ta książka zrobiła na mnie wrażenie i uświadomiła mi coś, co podświadomie wiedziałam.
Czytając tą książkę znalazłam rozwiązanie naszego problemu.
Cukier, cukier, cukier - samo zło.
Oczywiście nie ma co popadać w paranoję i w 100% rezygnować z cukru. Jestem akurat zdania, że diety nie mają sensu. Po prostu trzeba jeść wszystko, ale z umiarem i to jest najlepsze rozwiązanie.


Książka, o której piszę jest świetnym poradnikiem dla rodziców, którzy chcą ograniczyć cukier w diecie swojego dziecka, ale nie wiedzą jak się za to zabrać.
Wprowadzi Was również w tajniki tego, gdzie skrzętnie ukryty jest cukier. Czego unikać obowiązkowo, a na co możemy pozwolić naszym pociechom.
Książka jest napisana przejrzyście, bez zbędnego zwodzenia. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie.


Z własnego doświadczenia powiem Wam, że po przeczytaniu tej książki pierwszy raz, zabraliśmy się za Starszego konkretnie. Pierwsze trzy dni były bardzo kryzysowe. Jednak byliśmy nieugięci i udało się nam przez to przejść wspólnie.
Obecnie sytuacja wygląda tak, że M. pięknie zjada wszystkie posiłki, a słodycze ograniczone są do minimum.


Jedyny problem jaki wiąże się z tym, że słodyczy na co dzień nie ma, to fakt, że trzeba dziecku zapewnić zastępnik. Tak więc piekę ciasta, ciasteczka, robię różne desery. Staram się ograniczyć przy tym cukier. Zamiast białego cukru wprowadziłam ksylitol, melasę, syrop z agawy lub po prostu brązowy cukier.
Jeżeli chodzi o napoje, to też trzeba się przyjrzeć co piją nasze dzieci.


Oczywiście, skłamałabym mówiąc, że kiedy moje dziecko widzi słodycze zupełnie je ignoruje. Nie czarujmy się, słodycze mu smakują, (mi też; -)) ale to nie oznacza, że ma mieć do nich bezpośredni dostęp całą dobę. To co możemy dać naszym dzieciom poza miłością, to zdrowie.
Dlatego warto zainteresować się tym co jedzą nasze dzieci ☺



Możesz także polubić

1 komentarz:

Obsługiwane przez usługę Blogger.