Mam dziecko.... to znaczy niewolnika!?

/
0 Komentarze


Będąc ostatnio z moją młodszą pociechą w przychodni, zagadnęła mnie Mama chłopczyka, na pierwszy rzut oka pięciolatka. Generalnie nie wdaję się w takie dyskusje, ale Mama nie odpuszczała i co raz zaczynała rozmowę. No i tak od słowa do słowa, doszłyśmy do tematu inwestowania w dziecko. Szczerze, byłam już psychicznie lekko wykończona, na szczęści pani doktor nas zawołała, o chwało!


Czego to ja się nie dowiedziałam w niecałe 5 minut!
Bo z dzieckiem najlepiej siedzieć w domu, wychodne tylko z mężem, dziecko do dziadków.
Do restauracji? W życiu! Przecież same zachcianki, a i tak tego nie zje, w dodatku marudzi.
Do zoo? Do kina? Na teatrzyk? Do figloraju? Pójdzie do szkoły, będzie jeździł i do zoo i do kina i na inne takie.
Książeczki, puzzle? Po co, przecież tyle ciekawych bajek leci! Poza tym, lepiej, żeby był domatorem, ktoś musi się mną na starość zająć, a nie jeździć po świecie.
Ehh, tu już wymiękłam. Byłam raczej biernym słuchaczem. Z takimi mamami się nie dyskutuje. Przekonane są o swoich racjach na Amen i nie interesuje ich zdanie nikogo innego.


Ta 'rozmowa' dała mi sporo do myślenia. No bo po co mi dzieci? Czego od nich oczekuję? Po co w nie tyle pieniędzy człowiek ładuje?
Odpowiadając sobie na te pytania, stwierdzam, że na pewno nie oczekuję od dzieci, że porzucą swoje marzenia i ambicje, żeby siedzieć ze starą Matką w domu.
Jasne, myśląc przyszłościowo, chciałabym, ażeby moje dzieci o mnie pamiętały, odwiedzały i przede wszystkim kochały.


Odnośnie inwestowania w dzieci. Oczywiście, że robię sobie 'wychodne' z mężem i zawozimy dzieci do dziadków, niech dziadkowie się nacieszą wnukami ;-). Każde inne wyjście, jest jednak wyjściem w komplecie. Zabieramy dzieci do restauracji czy kawiarni, no bo niby dlaczego nie? To, że dziecko ma zachcianki i nie potrafi przyjąć odmowy czyją jest winą?
Ja jestem zdania, że dziecko od małego powinno jeździć, zwiedzać, kosztować, oglądać. Żeby było głodne nowych doświadczeń, przygód. Żeby chciało poznawać nowe miejsca i ludzi.
Cały czas myślimy, gdzie jeszcze można jechać, co pokazać. Tak! Inwestujemy w dzieci. No i tu rodzi się kolejna kwestia, którą również ta Mama poruszyła. Po co? Po to żeby wyjechali i na stare lata zostawili rodziców samych?
Ja nigdy nie myślałam o swoich dzieciach jako o przyszłych niewolnikach i opiekunach. Nie tego od nich oczekuję. Jedyne czego bym sobie życzyła na starość to, żeby traktowali mnie z szacunkiem i miłością, ale przede wszystkim żeby byli szczęśliwi. Wtedy ja będę szczęśliwa.
Z resztą, co to za myślenie? Czy jeżeli nie zainwestuję w dzieci, to mam gwarancję tego, że one będą przy moimi boku zawsze? Wątpliwe, bo może być i tak, że zapewniając dziecku absolutne minimum, możemy sobie zrobić 'ała'. Dziecko całe życie obserwując rówieśników, będzie się z nimi porównywać, kiedy w końcu dorośnie, może zacząć chcieć żyć pełną piersią. Co wtedy? Ano wtedy zostaniemy sami.
Tak na prawdę nie mamy wpływu na to, żeby dziecko mieć przy swoim boku na zawsze. Jest ono wolnym człowiekiem, który ma prawo do własnych decyzji, marzeń i ambicji.
Która Mama, kochająca prawdziwą, szczerą i bezwarunkową miłością nie chce dać dziecku gwiazdki z nieba? Pokazać najpiękniejsze miejsca na ziemi. Niezależnie od tego czy to ulubiony zakątek w lesie, kwiatki na łące czy wschody i zachody słońca. Przecież to od nas zależy na kogo wychowamy nasze największe Skarby! Czy na istoty pełne miłości do świata i innych ludzi, czy też zamkniętych na świat egoistów, którzy będą siedzieć z nami w fotelu do us..... śmierci?


Z własnego doświadczenia Wam powiem, że z rodzicami dużo jeździłam, ale nie wyobrażam sobie wyjechać z rodzinnego miasta. Kiedyś, dyskutując z mężem o wyjeździe za granicę, stwierdziłam, że nie mogę mieszkać od rodziców dalej niż 3 km. Bo w razie, gdybym została bez auta, muszę mieć możliwość dojścia na piechotę. Taka już jestem. Natomiast moje rodzeństwo jest z tych, którzy marzą o mieszkaniu w wielkim mieście, dodam, że mamy tych samych rodziców, tak samo w nas inwestowali, zabierali w te same miejsca. Powtórzę się - kwestia charakteru.


Chciałabym, żeby moje dzieci były obeznane, wiedziały gdzie jak się zachować. Chciałabym, żeby mieli co wspominać, żeby mieli marzenia. Chciałbym dla nich takiego dzieciństwa jakie ja miałam, albo i lepszego. Oczywiście, nie ma co też na siłę dziecka ciągnąć, jeżeli nie ma ochoty, ale zaszczepiajmy w nich miłość do podróży, do przygód, do ludzi!

Co Wy sądzicie o takim spojrzeniu na dziecko?




Photo by Pinteres




Możesz także polubić

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.